Dywany shaggy - włochacze, które pokochały miliony stóp

Od kilku lat za szczyt nowoczesności w dziedzinie wnętrz uważa się dużą, pustą przestrzeń z metalowo-szklanymi elementami, przeplatanymi bielą i szarością. Na niektórych osobach takie mieszkanie robi ogromne wrażenie: kojarzy się z czymś z wysokiej półki, nieosiągalnym (finansowo) ideałem wnętrza - prosto z amerykańskiego drapacza chmur. Czy jednak na dłuższą metę, na co dzień, tak zimne otoczenie byłoby dla nas do zniesienia? Drewniane półeczki bez pamiątek z wakacji, kanapy bez przytulnych poduszek, mieszkanie bez doniczkowych kwiatów i dywanów? Te ostatnie sprawiają, że wnętrze otrzymuje swój niepowtarzalny charakter - z bezpańskiego mieszkania zamienia się w prawdziwy dom. Jeśli dywany są w dodatku mięciutkie, puszyste i włochate, możemy na liście dekoracje do domu odhaczyć określenie: coś bardzo przytulnego. Dywany shaggy - włochacze, bo to o nich chcemy trochę opowiedzieć, zagościły na dobre w wielu domach. W czym tkwi ich sekret? Czy są tylko piękne i miękkie na chwilę czy nie tracą ze swoich charakterystycznych cech? I jak to jest, że aż chce się po nich chodzić boso?

Dwa metry kwadratowe przyjemności

Słowo shaggy (z ang. włochaty) zapewne wielu z nas kojarzy się z nieco zakręconym przyjacielem psa-detektywa Scooby Doo. Oprócz potocznej nazwy w zasadzie nic nie łączy dywanu z bohaterem z kreskówki. Można jednak bez wątpienia powiedzieć, że siedzenie na włochaczu i oglądanie bajek w telewizji łączą się ze sobą wprost perfekcyjnie. Włochacz jest bardzo przyjemny w dotyku i na pewno nie tak twardy jak tradycyjny perski bywalec parkietu. Dywany typu shaggy mają bardzo gęste włosie, przypominające baranie futro. W odróżnieniu od tradycyjnych dywanów są wykonane z tworzywa sztucznego (polipropylenu). Taka technika ma jedną, podstawową zaletę: dywany nie uczulają. Spokojnie mogą na nich przebywać nawet najwrażliwsi pod tym względem młodsi i starsi członkowie rodziny. Dywany typu shaggy mają jeszcze jedną zaletę - dodają niezwykłego uroku wnętrzom. Jeśli na dodatek ich kolor przypomina słoneczną pomarańczę, soczystą zieleń albo kosmiczny błękit pomieszczenia zyskują nowe życie. Już niewielki dywanik położony w odpowiednim miejscu sprawia, że pokój wygląda inaczej. Ale czy włochacz to tylko dodatek do pokoju? Co by było, gdyby umieścić go w łazience?

Shaggy radzi jak przyjemnie i bezpiecznie zakończyć kąpiel

Pokój to nie jedyne miejsce, gdzie włochaty stopoumilacz znajdzie swoje zastosowanie. Z reguły po domu czy mieszkaniu przemieszczamy się w pantoflach ale jest jedno miejsce, gdzie musimy je zdjąć. Zwłaszcza wtedy kiedy wychodzimy spod prysznica lub z wanny. Położenie rozgrzanej stopy na zimnych (z reguły także śliskich) płytkach to, nie ma co ukrywać, przyjemność na poziomie -5 w skali 1 do 10. Dywanik łazienkowy shaggy położony tak, byśmy mogli na nim stanąć po kąpieli rozwiązuje problem. Przyjemność związana z gorąca kąpielą przedłuża się o te kilka minut, spędzonych na miękkim włochaczu. Nie musimy się już także martwić o utratę równowagi w łazience. Kto by pomyślał: kawałek dywanika a taka pomoc.

Bezcenny dodatek w dobrej cenie

Gusta są różne i na pewno nie każdy przekonał się do dywanów typu shaggy. Jednak wystarczy raz poczuć pod stopami tę niezwykłą miękkość, która nie da o sobie zapomnieć i wpłynie na pozytywną decyzje o zakupie. Włochacze mają swój urok a dzięki bogatej palecie odcieni w jakich są produkowane znajdą zastosowanie zarówno w ciepłych wnętrzach jak i eleganckich apartamentach. Ceny dywanów typu shaggy nie są wygórowane, a efekt jaki dają po położeniu na podłodze wart jest każdej ceny. Każdy kto chciałby mieć swojego osobistego baranka w domu nie zawiedzie się kiedy przyniesie go pod pachą ze sklepu i rozwinie w pokoju, salonie czy kąciku dla dzieci. I na koniec mała ciekawostka: włochacz działa kojąco na najmłodszych i przyspiesza opadanie powiek. Na pewno przyda się rodzicom, którzy czasem też chcieliby już wcześniej zakończyć pełen przygód i wyzwań dzień.